Nie chciało mi się iść ćwiczyć, dobry początek, nie? Nauczony doświadczeniem poszedłem, wiedząc, że jak zacznę ćwiczyć to mi się zachce. Niestety (tak pomyślałem), czekał na mnie Hades, moje zło, moje przekleństwo ze względu na podciągnięcia, które leżały i płakały u mnie. Przed przerwą nie byłem wstanie zrobić jednego pullupa do końca. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale jak złapałem drążek jeszcze przed zaczęciem Hadesa i nie czułem tej obawy, że nie dam rady, że nie mam siły. Po pierwszych 25 burpees nadszedł czas na podciąganie. "No Szymon, zobaczmy co się stanie". Jak gdyby nigdy nic udało mi się podciągnąć 3 razy bez jakiegoś problemu. Sam nie mogłem w to uwierzyć. Pytałem siebie "Jak to jest możliwe, przecież nie ćwiczyłem ponad miesiąc już, a jak kończyłem to nawet razu mi się nie udało?!" Dostałem taki zastrzyk pozytywnego myślenia, że podjąłem się próby zrobienia Hadesa z gwiazdką. Sumarycznie 45 podciągnięć nachwytem. Fajne marzenie, prawda? 1 seria poszła, w drugiej myślałem, że po tylu burpees i pushups już nie pójdzie tak fajnie. O dziwo znów zacząłem od 3 podciągnięć, potem po 2 i druga seria zleciała. Znając mnie, mimo wszystko zrobię 3 serię prawidło. Zostałem na siłowni sam, za 40 min ją zamykają, a ja dalej ćwiczę. W końcu, udało się !!! Mega zadowolenie i duma z siebie, z tego, że ciężka praca przed przerwą dała owoce i do tego jakie ! Potem rozciąganie, kąpiel i do domu na kurczaczka :D
Hades*: 56 min 10 sec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz